Nie wiem, czy macie podobne odczucia, odnośnie złocistego trunku, po wypiciu 2-3 piw, kolejny dzień przynosi totalne “zmulenie”, ból głowy – jednym słowem makabra. Ciężko jest określić od kiedy tak mam, może kiedyś, jak sięgało się po te tańsze egzemplarze, takie efekty były wpisane w ryzyko, ale dziś wydając 4-8 złociszy (nie mówię o tych w pubach), wydawało by się, że już można wymagać. Najlepsze było doświadczenie w szukaniu piwa z chmielem w składzie – obłęd, jak chwyciłem za butelkę o nazwie: “…(tid!) jasne chmielowe” a w składzie nic o chmielu! Pewnie jest głęboko ukryty,a ja się czepiam!
Więc, jeśli wydawało się Wam, że piwo ostatnimi laty jest jakieś dziwne, że nie ma chmielowej goryczki, jest nieoczekiwanie zbyt mocne, zbyt słabe, a w ogóle „nijakie takie”, to nie byliście w błędzie. Wszelkie te obawy potwierdziła Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, która na swoich stronach zamieściła wyniki kontroli przeprowadzonej w browarach w II kwartale tego roku. Wyniki są gorsze od przypuszczeń.
Wnioski pokontrolne…
Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych zlecił kontrolę w 22 polskich browarach, tj. blisko połowie wszystkich funkcjonujących na rynku. Sprawdzono skład 58 partii piwa o łącznej objętości ponad 20 tys. hektolitrów. Kolejnych 67 partii złocistego trunku prześwietlono również pod kątem prawdziwości informacji zawartych na etykietach.
Nieprawidłowości stwierdzono w przypadku 17,2% skontrolowanych partii i dotyczyły one zawyżonej lub zaniżonej zawartości ekstraktu brzeczki podstawowej, zaniżonej zawartości alkoholu etylowego,zawyżonej lub zaniżonej kwasowości ogólnej. Jesteśmy notorycznie oszukiwani choćby co do zawartości ekstraktu brzeczki, alkoholu, ale też samego składu piwa. To właśnie owa brzeczka podstawowa jest jednym z podstawowych wyznaczników jakości piwa. Ilość użytego ekstraktu wpływa na treściwość piwa, a więc to czy jest ono lekkie bądź ciężkie.
Owa brzeczka wpływa też na siłę profilu aromatyczno-smakowego oraz zawartość alkoholu. Jej zaniżona lub zawyżona zawartość świadczy albo o nie przestrzeganiu receptur, albo o nieprawidłowym ich opracowaniu albo wreszcie o błędach popełnianych podczas procesu technologicznego. W wyniku kontroli ustalono, że niektóre gatunki piwa nie spełniały też wymagań w zakresie barwy, kwasowości ogólnej oraz pienistości.
Inspekcja nałożyła na browary wysokie kary, ale jak się to ma to przychodów producentów?! Płacimy i lecimy dalej z przekoloryzowanymi reklamami o prastarej recepturze, czy browarniku, co to chmiel od dziecka jadł na śniadanie – a w wyniku kontroli okazało się, że używający takich chwytów marketingowych, producenci często nie posiadali dokumentacji potwierdzającej powyższe sformułowania bądź do produkcji wykorzystywano surowce przetworzone, obniżające jakość piwa, np. kaszkę kukurydzianą.
Generalnie w przypadku 32,8% partii piwa poddanej kontroli uwagi dotyczyły oznakowania niezgodnego z rzeczywistością. Stwierdzono nieprawidłowe oznakowanie butelek, puszek i kegów. Dotyczyło m.in. braku informacji o procesie technologicznym stosowanym w produkcji piwa, np. mikrofiltracji. W piwowarstwie owa mikrofiltracja zastępuje pasteryzację. Pozwala browarom na produkcję piwa niepasteryzowanego o przedłużonej do kilku miesięcy przydatności do spożycia.Wątpliwości kontrolerów wzbudziła także dziwna – ich zdaniem – barwa niektórych piw.
W wyniku kontroli ustalono, że niektóre gatunki piwa nie spełniały też wymagań w zakresie barwy, kwasowości ogólnej oraz pienistości. Browary nie tylko nie stosowały się do swoich receptur, ale też często łamały narzucone normy. W poszukiwaniu oszczędności zamiast drogiego chmielu dawały na przykład sproszkowaną żółć bydlęcą. Też daje goryczkę i żółty kolor, ale jest dużo tańsza.
Pytanie tylko, czy to jeszcze w ogóle jest warzenie, skoro zamiast chmielu podejrzewa się dodawanie żółci bydlęcej, rozcieńcza się piwo wodą , a następnie zwiększa ilość alkoholu spirytusem, czy stosuje sztuczne enzymy.
Surowce niesłodowane
Tańsze zamienniki słodu (ryż, kukurydza, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy) to także domena wielkich zakładów piwowarskich, ale nie tylko. O ile w niektórych stylach piwa dopuszczalne jest dodanie nawet 50% surowców niesłodowanych (np. witbier), to w innych jest to jawne oszustwo. Jeśli ktoś do pilsa sypie kukurydzę lub dodaje cukru czy syropu glukozowo-fruktozowego, to jest grzech ciężki. Trudno jest to niestety udowodnić. Można jedynie ostrożnie założyć, że ten kto nie podaje pełnego składu piwa, ma coś do ukrycia.
Sztuczne enzymy
Enzymy pozwalają na rozłożenie skrobi do cukrów fermentowalnych. Występują naturalnie w słodzie, natomiast nie są aktywne w surowym ziarnie. Jeśli zatem browar, w pogoni za zyskiem, produkuje piwo z dużą ilością tańszych zamienników słodu, musi się posiłkować dodatkowymi „obcymi” enzymami. Nie wiem dokąd zmierzają koncerny, ale strasznym faktem jest, że już dziś, dzięki obcym (także sztucznym) enzymom, możliwe jest uwarzenie piwa bez słodu. Browary bronią się, uważając, że jest to nieopłacalne i są dopiero prowadzone badania nad wykorzystaniem enzymów w procesie piwowarskim,ciekawe! Bez większego trudu możemy w necie znaleźć specjalny zestaw enzymów wspomagających produkcję piwa z użyciem słodów o niskiej aktywności enzymatycznej lub z dużym udziałem surowców niesłodowanych w zasypie na ten przykład: Beerzym MULTI Brewferm.
I na koniec…
Dawniej panowała zasada, że piwo dolnej fermentacji (a takie w Polsce dominuje) powinno leżakować tyle tygodni, ile ma stopni Plato (ekstraktu). Dla standardowego piwa jasnego o ekstrakcie 12% było to zatem 12 tygodni. Fakt, że odpowiednia fermentacja, filtracja i techniki chłodnicze pozwalają na przyspieszenie procesu. Tylko czy to czasem nie odbija się na jakości produktu końcowego? Dawniej piwo leżakowało 3 miesiące, dzisiaj ledwie 21 dni. Najważniejsze są zyski! Mamona! Nie łudźmy się, że wielkie koncerny będzie interesowało nasze zdrowie!Do tego producenci piwa zgodnie z prawem mogą używać i syropu glukozowego i grysiku kukurydzianego i nawet cukru. Co więcej, zgodnie z prawem nie muszą o tym pisać na etykiecie. Dlaczego? “Bo żaden z tych składników nie jest alergenem”. Tak wniosek często występuje po różnych kontrolach browarów w Polsce.
Mam to szczęście, że do granicy z Niemcami mam niedaleko, tam wciąż najważniejsza jest “czystość receptury” – jakość! Lubię podjechać, kupić konkretną ilość i cieszyć się prawdziwym piwem bez bólu głowy. Polecam też piwo z małych browarów, gdzie komercja jeszcze nie sięgnęła swoimi mackami! Kufle w górę;)!
Zebrał: Pawro
Dla dopełnienia polecam przejrzeć: